Podróż rowerem przez Rugię
Drugi dzień wyprawy powitał nas deszczem, który opóźnił nieco naszą pobudkę. Spragnieni dalszych wrażeń, postanowiliśmy jednak nie czekać na poprawę pogody i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Całe szczęście niesprzyjająca aura nie towarzyszyła nam zbyt długo. Po kilku kilometrach jazdy, dotarliśmy do przeprawy promowej, łączącej główną część Rugii z półwyspem Wittow, a następnie pojechaliśmy dalej w kierunku północnym, docierając aż do wybrzeży wyspy, które w tym miejscu mają charakter klifowy. Jadąc wzdłuż nich w kierunku wschodnim, około godziny 12:00 dotarliśmy do przylądku Arkona. We wczesnym średniowieczu znajdował się tam słowiański gród obronny, oraz znany ośrodek kultu. Bardzo ciekawe i warte odwiedzenia miejsce, na które nie przeznaczyliśmy niestety dość dużo czasu. Po krótkim zwiedzaniu, ponownie wsiedliśmy na rowery i skierowaliśmy się w kierunku południowym. W tej części dnia nie było już śladu po porannym deszczu, a w miejsce chmur pojawiło się słońce. Również charakter wybrzeża zaczął się zmieniać. Klify półwyspu zastąpione zostały piaszczystymi plażami mierzei, bardzo podobnymi do tych w Polsce. Doskonałe miejsce na odpoczynek i odświeżenie się w morzu, przed dalszą częścią podróży. Oczywiście nie zostaliśmy tam długo. Po przejechaniu mierzei ukształtowanie terenu ponownie zaczęło się zmieniać i wjechaliśmy nieco wyżej. Dotarliśmy na półwysep Jasmund.
Park Narodowy Jasmund – Königsstuhl i marsz podnóżem klifów
Późnym popołudniem dotarliśmy do pierwszego ważnego celu na trasie naszej wyprawy – Parku Narodowego Jasmund. Znaleźliśmy się w samym jego centrum – tzw. Nationalpark-Zentrum Königsstuhl. W pierwszej kolejności udaliśmy się na punkt widokowy. Mogliśmy podziwiać stamtąd piękny kredowy klif, mierzący 118 metrów wysokości – najbardziej charakterystyczny element parku. Następnie postanowiliśmy zejść z rowerami na plażę u jego podnóża. Dzień dobiegał już końca, więc wiedzieliśmy, że gdzieś na dole będziemy musieli zanocować. Naszym planem na wieczór i dzień następny miał być marsz wzdłuż wybrzeża w kierunku miasta Sassnitz, znajdującego się na południe od Parku Narodowego Jasmund. Na dół prowadziły drewniane schody. Nasze zejście nimi trwało około godzinę i wzbudziło zainteresowanie nielicznych już o tej porze dnia turystów. Z pewnością był to niecodzienny widok w tym miejscu 🙂 Tak jak się spodziewaliśmy, wybrzeże nie nadawało się do jazdy rowerem, więc czekała nas kilkukilometrowa wędrówka. Oddaliliśmy się od Königsstuhl i po około godzinie znaleźliśmy dobre miejsce na nocleg, w miejscu gdzie klif zabezpieczony był masywną betonową ścianą. Nie było to może najwygodniejsze miejsce – podłoże usłane było kamieniami – ale na pewno lepsze niż środek lasu dnia poprzedniego. Marsz wznowiliśmy wczesnym rankiem kolejnego dnia i trwał około trzy godziny.
Zakończenie podróży przez Rugię
Do Sassnitz dotarliśmy około godziny 9:00. Po długim i męczącym marszu wzdłuż klifów, w pełni usatysfakcjonowani tym co zobaczyliśmy ponownie wsiedliśmy na rowery. Pojechaliśmy wzdłuż wschodniej i południowo-wschodniej części wyspy i podczas tej kilkugodzinnej podróży nic nie zaciekawiło nas w takim stopniu, by zrobić dłuższy postój (później okazało się niestety, że w miejscowości Prora ominęliśmy ciekawe zabudowania z czasów II Wojny Światowej). Około godziny 15:30 dotarliśmy do Glewitz w południowym krańcu wyspy, gdzie wsiedliśmy na prom i opuściliśmy Rugię. Następnie oddaliliśmy się nieco od morza, przejeżdżając m.in. przez miasto Greifzwald (gdzie zastała nas burza), by po kolejnych kilku godzinach jazdy ponownie znaleźć się przy Bałtyku, w miejscowości Zempin. Dotarliśmy tam już po zmroku, a kawałek dalej na wydmach rozbiliśmy namiot. Byliśmy bardzo zmęczeni. Przejechaliśmy tego dnia około 125 km, co wtedy było naszym dziennym rekordem. Wszystko o czym myśleliśmy to sen… 🙂